Kto pamięta sierotkę, o której pisałam tutaj? Po wielu samotnych wieczorach udało mi się znaleźć jej krewnego.
Co prawda nowy towarzysz ma inny genotyp, ba! nawet nie jest tego samego koloru. Jednak ani ja ani pierworodny nie jesteśmy rasistami, więc marketowa poszewka za czypiędziesiąt stała się przyszywanym bratem.
Oto rodzinne zdjęcie:
:*
Super poduchy! Fajnie ozdobia kanape :) Masz zdolne raczki :)Ja sie tyle razy zabieralam za poduchy i jeszcze nic mi z tego nie wyszlo... ;) Pozdrawiam i witam w blogowym swiecie :)
OdpowiedzUsuńDziekuję! Wbrew pozorom z poszewkami jest naprawdę prosta sprawa, więc polecam :)
Usuń